czwartek, 20 września 2012

Życie jak wata cukrowa cz.3

Powolutku wkładam kolejne części opowiadanka..

Mam nadzieję, że was to nie nudzi i bardzo cichą nadzieję, że może jednak komuś się to podoba;D

 

Na pobudzenie szarych komórek i na polepszenie humorku piosenka ode mnie.


 


 

Trochę muzyki a teraz zapraszam do czytania;D



Naszą rozmowę przerwał jakiś mężczyzna, który prawie ciągle chodził za tym żółtkiem.
-Paniczu, musimy już jechać. –  zwrócił się do chłopaka, który ciągle się szczerzył do mnie.
-Dobrze już idę. No to na razie dziewucho- powiedział i zaśmiał się po raz kolejny do mnie.
Nie odezwałam się. Patrzyłam tylko jak wsiada do auta i odjeżdża i stałam jak osłupiała. Wszyscy się na mnie patrzyli z zaciekawieniem. Poczułam się trochę zawstydzona, lekko się uśmiechnęłam i ruszyłam w stronę ławki  by usiąść. Podbiegły do mnie przyjaciółki i zaczęły z wielka ekscytacją rozmawiać o tym chłopaku. Podniecały się jego wyglądem i jego stylem ubierania, chodzenia. Ja wcale się nie odzywałam, siedziałam ponuro czekając aż przyjedzie autobus. W domu byłam około godziny 21.00. Uszykowałam sobie coś do jedzenia, po czym ubrałam się w piżamę i zaczęłam zajadać się moja kanapką z serem, szynka i ogórkiem kiszonym.
Gdy skończyłam posiłek spakowałam się jeszcze do szkoły i położyłam się do mojego ciepłego łóżka.
Leżąc pod kołdrą zaczęłam rozmyślać o tym nieznajomy, którego spotkałam. Trochę zaczęłam żałować,
 że nie byłam milsza. I  w końcu nie dowiedziałam się jak ma na imię. Już go nigdy nie spotkam, nie będę miała okazji dowiedzieć się o nim więcej. Ale z drugiej strony zasłużył sobie na takie traktowanie  z mojej strony.
On też nie był dla mnie za miły. Nazwał mnie wstrętną dziewuchą i odnosił się jak do służby. Jak tak można się zachowywać. Niby taki bogaty, a kultury za grosz. Może mieć najwięcej pieniędzy na świecie, ale nie zjedna mojej przyjaźni. Chyba, ze się zmieni to może w tedy. Ale na pewno musiałby na to zapracować. Po paru minutach bicia się z myślami zasnęłam.
Noc minęła spokojnie, bez żadnych koszmarów. Miałam tylko dziwne przeczucie, ze coś się wydarzy.
Nie koniecznie będzie to coś pozytywnego, ale miałam nadzieje, że jednak tak. Zaczęłam, więc przygotowania do szkoły. Poranna toaleta, śniadanie i wyprawa na przystanek. Pierwsza lekcja rozpoczęła się o 8.00 była to fizyka. Trochę na niej przysypiałam, ale moja przyjaciółka Asia na szczęście kontrolowała sytuacje i budziła mnie, gdy pan coś ode mnie wymagał. Kolejne dwie lekcje ciągnęły się w nieskończoność. Marzyłam tylko
o długiej przerwie by wpaść z dziewczynami do biblioteki na kolejny odcinek serialu. Niestety, gdy tam poszłyśmy okazało się, że jest zamknięta. Dlatego zaczęłam przed drzwiami budynku strzelać fochy i krzyczeć;
-Dlaczego nam to robią??
Dziewczyny patrzyły się na mnie i zaczęły się śmiać. Po paru minutach przestałam zgrywać wariatkę
i poszłyśmy pod szkołę by sobie pogadać. Gdy dochodziłyśmy do budynku ujrzałam wysokiego chłopaka ubranego w szare dżinsy, niebieska koszulę i białą kamizelkę. W prawej ręce trzymał otwartą butelkę soku pomidorowego. Jego czarne włosy ułożone trochę w nieładzie sterczały w różne strony, przez wiatr, który je rozwiewał. Wyglądał tak nie ziemsko, że mogłam mu wybaczyć wczorajsze zachowanie. Dziewczyny szturchając mnie wyrwały mnie z transu.
-Hej Domi, czy to nie jest ten chłopak, o którym mi opowiadały Asia i Gosia?? – spytała Natalia, uśmiechając się do mnie i pokazując swój trochę krzywe uzębienie.
-No chyba tak, ale co on tu robi?? Przecież ja mu nic o sobie nie mówiłam, ani do jakiej szkoły chodzę ani ile mam lat. Zupełnie nic. Może jeszcze z kimś rozmawiał z naszej ekipy i do niego przyjechał- rzuciłam
-Niby do kogo?? Masz mi tam w tej chwili iść i wszystkiego się dowiedzieć.!!- krzyknęła mi prosto do ucha Asia.
-No właśnie za minutę już widzę cię tam przy jego boku jak z nim rozmawiasz- wtrąciła Gosia. Podskakując
 i popychając mnie w stronę żółtka.
-No dobra idę- westchnęłam- ale jak coś będzie nie tak to wasza wina – ostrzegłam je i lekko przygryzłam wargę. Ruszyłam w kierunku  chłopaka, bawiąc się sznurkiem od bluzy. Żółtek wpatrywał się w drzwi i okna szkoły jak by na kogoś czekał, wypatrywał.
-Hej- wyjąkałam, ukrywając moje podniecenie i nie pokój..
-Witaj. W końcu raczyłaś się zjawić.. Czekam już na ciebie jakieś 10 minut.
-Co?? A skąd miałam wiedzieć, ze się tu zjawisz i będziesz chciał się ze mną spotkać?? A tak w ogóle skąd wiesz, że tu chodzie do szkoły?? – spytałam. Spojrzał na mnie trochę z politowaniem, ale uśmiech z jego twarzy nie zniknął.
-Oj mała jeszcze nic o mnie wiedząca dziewuszko. Dla mnie nie ma rzeczy nie możliwych, a znalezienie o tobie informacji jest dla mnie tak łatwe, że twój rozumek nie jest w stanie tego sobie wyobrazić.- zaczął się śmiać
i bawić się etykietą od soku.
-Wyobraźnie to ja już mam i to tak wielką, że byś mógł się przerazić co w mojej głowie siedzi. Ale po co szukałeś informacji??- spytałam, byłam bardzo ciekawa jego odpowiedzi. Nigdy jeszcze się nie przydarzyło, by jakiś chłopak, którego poznałam zjawił się w mojej szkole, by ze mną porozmawiać. Może przemyślał swoje zachowanie i pożałował, że się nie przedstawił nie był milszy. Przyglądałam mu się z ciekawością i niecierpliwością.
-Ponieważ nie lubię mieć nie wyrównanych rachunków.- rzekł i zaczął przyglądać mi się z uwagą. Przestał się uśmiechać. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, które mogły zdradzić czy on żartuje czy mówi na poważnie. Ale jakie nie wyrównane rachunki?? Czyżby chodziło mu o ten sok?? Przecież to dziecinada, gdyby tylko po to tu przyjechał.
-Co?? Jakich nie wyrównanych rachunków?? Co ty bredzisz!! Już chyba na głowę upadłeś. – powiedziałam szybko prawie krzycząc. Kątem oka spojrzałam na dziewczyny, które przyglądały się całej sytuacji i na migi pokazywała bym była milsza. Jak mogę być milsza skoro taki dzieciak przyjechał tylko po to by wyrównać porachunki powiązane z sokiem.
-No normalne. Nie przeprosiłaś jak należy wczoraj za wszystkie przezwiska, którymi mnie wczoraj obrzuciłaś.
-Co?? Myślisz, ze cię przeproszę?? Jaki bezczelny, nawet nie wiem jak się nazywa i mnie obrażał i mam go jeszcze przeprosić?? Może jeszcze całować po nogach i prosić o wybaczenie?? – wykrzyczałam mu. Jego twarz z zamyślonej przemieniła się w wściekłą.
-Nie denerwuj mnie już!! A mam, nazywam się Lee Ha Jun. A co do mich nie wyrównanych rachunków.
W tym momencie oblał mnie sokiem, który trzymał w ręce przez cała nasza rozmowę. Sok pomidorowy miałam na włosach i na prawie całej kurtce. Spojrzałam tylko kątem na grupkę uczniów z mojego gimnazjum, którzy się nie mogli powstrzymać od śmiechu. Wyglądałam żałośnie. Stałam przed eleganckim chłopakiem w posklejanych włosach i brudnej kurtce.  Nie wiedziałam co mam zrobić. Jedynie patrzyłam na po kolei na twarze moich kolegów, koleżanek i spojrzałam na Ha Juna, który także śmiał się ze wszystkimi.

2 komentarze: