sobota, 18 sierpnia 2012

"Jeszcze niezatytułowana opowieść": Rozdział 1

Nie ma to jak pisać niekończące się opowiadanie.
Z początku myślałam, że nie napiszę nawet z 10 stron (dużych A4, jak w Wordzie), a tu już ponad 40 i jak na razie mam wrażenie, że to dopiero początek. To co zaraz przeczytacie nie jest literaturą z najwyższej półki, tylko zwykłym opowiadaniem napisanym przez nieogarniętą fankę. Błędy na pewno będą, w końcu nikt mi tego nie sprawdzał oprócz moich dwóch okrągłych ocząt. Oczywiście, największą zaletą tegoż opowiadania są występujący tam koreańscy, skośnoocy idole. :-D
Tak więc zapraszam na coś, co nie jest wielkim dziełem sztuki, ale mam nadzieję, że nie będzie też przynudzać. 
Z tego powodu, że jest to dość długie, będę wkładać fragmentami. Jak na razie pierwszy fragment to można powiedzieć, że tylko wstęp, z którego można wyczytać główny wątek opowiadania. 
Tak więc miłej lekturki.
 

 
Rozdział 1:
Asia

Szeroka, gorąca, piaszczysta plaża, a na niej setki porozkładanych leżaków. A ja na jednym z nich. Rozkoszuję się promieniami słońca i ognistym wiatrem ogrzewającym moją skore. Uwielbiam to uczucie.
Wczoraj w nocy przyjechałyśmy na miejsce, a już się martwię, że nie zdążymy wszystkie zobaczyć. Bo co to są trzy tygodnie dla naszych niezliczonych pomysłów. Mamy 18 lat, a nie zmądrzałyśmy ani trochę od dobrych 4 lat. A co tam. Naszym celem w te wakacje jest przeżyć najlepsze wakacje w życiu. Taki mamy plan. I jak na razie wszystko idzie po naszej myśli.
Hotel mamy wspaniały. No tak naprawdę to jest cały resort. Są w nim dwa hotele. Jeden pięcio- i pół gwiazdkowy luksus, gdzie mieszkają naprawdę niesamowici bogacze i drugi, zwykły cztery-gwiazdkowy hotel. Dla nas idealny. Najważniejsze, żeby było dużo atrakcji. A wygląda na to, że ich nie zabraknie. Basen jest ogromny, restauracja z pysznościami, arena, gdzie odbywają się co wieczór jakieś przedstawienia lub coś w tym stylu. Wielki ogród, kort tenisowy, boisko do siatkówki. A nad tym wszystkim na drzewach brzęczą cykady.
Dziewczyny poszły po coś zimnego do picia. A mi jest tak błogo, że naprawdę nie chce mi się podnosić. A tam. W najgorszym przypadku oskarżą mnie, o to, że mi muszą usługiwać. Jakoś się im potem odwdzięczę. Teraz muszę jakoś zaplanować te trzy tygodnie, żebyśmy wszystko zdążyły zrobić i zobaczyć, i żebyśmy nie wróciły do domu wykończone. To naprawdę muszą by najlepsze wakacje w naszym życiu.
- Byś się ruszyła, a nie ja muszę wszystko nosić! - słyszę głos Dominiki. Automatycznie zrywam się z leżaka. - Natalia i Gosia stwierdziły, że idą już na obiad. Nie wiem jak ty, ale mi na razie nie chce się jeść.
- Mi też się nie chce. Jak one mogą myśleć już o jedzeniu. Ja tam bym mogła w ogóle nie jeść tylko tutaj siedzieć. - mówię z zachwytem.
- Mi też tu się strasznie podoba, ale i tak będziemy musiały się zaraz zwijać. Chyba pamiętasz jeszcze o dzisiejszym koncercie F4?
Teraz musiałabym chyba wytłumaczyć dwie rzeczy. Z kim jestem w Turcji i co to jest F4.
No więc jestem z moimi przyjaciółkami i o rok młodszą siostrą Natalią. Dominika i Gosia (tak maja na imię ów przyjaciółki) są tak naprawdę też jak siostry. Znamy się jeszcze z przedszkola, chodziłyśmy razem do podstawówki i gimnazjum. W szkole ponadgimnazjalnej się rozdzieliłyśmy ale nadal utrzymujemy ze sobą kontakt i się przyjaźnimy. Także prawie od kiedy pamiętam – ja, Natalia, Gosia i Dominika tworzymy naprawdę udany i szalony team.
Gdy miałyśmy 15 lat, a Natalia 14 zaczęłyśmy oglądać koreańskie seriale – dramy. Jedną z nich, naszą ulubioną była „Kotboda namja”, tłumacząc na polski - „chłopcy kwiaty” czy jakoś tak. Film był o czterech chłopakach, pochodzących z bogatych rodzin przyjaciołach i biednej dziewczynie. Jednym z chłopaków był dziedzic wielkiej korporacji, a zarazem właściciel szkoły dla bogaczy, do której chodzili – Goo Jun Pyo.. Razem ze swoimi trzema przyjaciółmi założył grupę F4. Jak to się później potoczyło w filmie zakochał się w wyżej wymienionej dziewczynie – po pewnym czasie z wzajemnością.
No, w każdym razie teraz już wiadomo co to jest za koncert. A mianowicie aktor, który grał Jun Pyo – Lee Min Ho ma coś takiego jak Oficial Fanclub – Minoz. Co jakiś czas przyjeżdża do tych państw, które założyły taki fanclub i koncertuje tam. Niestety w Polsce czegoś takiego nie ma, ale dobrze się złożyło, bo mamy okazje zobaczy ich tutaj. Choć minęły już 3 lata od naszego szału na punkcie tych aktorów, to przyrzekłyśmy sobie, że kiedyś pojedziemy ich zobaczyć. A na nasze szczęście tureccy fani Lee Min Ho na tegoroczny Minoz zaprosili aktorów grających F4. Jak się okazało oni nadal (oczywiście teraz już tylko jako aktorzy) się przyjaźnią. I tak właśnie mamy zamiar spełnić nasze marzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz